Powołania

5 Wspólnota liturgiczno-modlitewna

„Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni! Słowo Chrystusa niech w was przebywa z całym swym bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach” (Kol 3, 14-16).

„Życie braterskie w pełni objawia się i urzeczywistnia przede wszystkim w Eucharystii, która jest znakiem jedności i węzłem miłości. Także wspólna modlitwa, zwłaszcza liturgiczna, buduje nasze braterstwo; utwierdza się ono na wzór życia rodzinnego, które prowadzimy w duchu szczerości i otwartości; urzeczywistnia ono się również przez udział w zarządzaniu i organizowaniu wspólnoty. Tym wszystkim umocnieni, w ramach wspólnoty misjonarskiej staramy się usilnie o osiągnięcie osobistej pełni, do której zostaliśmy powołani” (Konstytucje 12).

 

WPROWADZENIE

Ludzie o tym marzyli, tęsknili, a nawet mówili: „Tak, Inna Wspólnota jest możliwa”[1]. Jest to rzeczywistość, która już istnieje. Ta Wspólnota, która gromadzi najgłębsze pragnienia prawdziwej relacji międzyludzkiej i braterskiej, już istnieje. To miejsce, w którym można osiągnąć „osobistą pełnię, do której zostaliśmy wezwani”[2], jest prawdziwe. I to niedaleko ciebie. Twoja wspólnota, w której żyjesz i którą uważasz za krzyż, a nie słodycz[3], w której wydaje się, że nie można doświadczyć radości i cudu bycia razem, jakby to była „rosa Hermonu”[4] lub „olej, który spływa na brodę Aarona”[5], w rzeczywistości jest „inna”.

I to nie dlatego, że sobie to wyobrażasz lub o tym marzysz. To dlatego, że ktoś już o tym marzył, urzeczywistnił i postawił na twojej drodze. Przede wszystkim wspólnota misyjna to niezasłużony dar do odkrycia, kontemplacji i podziwu. A potem jest to zadanie do wykonania i wcielenia jak zharmonizowany chór: adorując, wychwalając, świętując i idąc razem.

Kiedy mówimy „wspólnota”, mamy skłonność do myślenia o dokumentach, które mówią o braterstwie, używając górnolotnych określeń lub o moralnych i powtarzalnych formułach, które bardziej nas przygnębiają niż zachęcają. Nasz sposób życia we wspólnocie to znacznie więcej niż instytucja. Jest to urzeczywistnienie relacji międzyludzkich nowego rodzaju, dla których Bóg stworzył człowieka i któremu niestety od początku zagraża nasze wycofanie się, indywidualizm i walka o władzę. Jezus urzeczywistnia to marzenie podczas swego ziemskiego życia (gdzie służba i oddanie się drugiemu jest osią, wokół której wszystko się obraca), a jego kulminacją jest Jego śmierć na krzyżu, „aby zebrać rozproszone dzieci”[6].  Ten dar eksploduje jako twórcza siła (Ruah), która zmienia podział wieży Babel na pentekostalną epiklezę Ducha[7]. Od tego czasu wspólnota naśladowców, wierzących w Jezusa, jest zjednoczona „na łamaniu chleba i modlitwie”[8], pamięta i głosi zbawczy plan Boga, realizowany w Jego Synu Jezusie „aż do Jego przyjścia”[9]. Nasze życie wspólnotowe jest prorockim darem życia jako rodziny Bożej, zaplanowanej jako wzór relacji między ludźmi, ukazującej Boże marzenie o ludzkości. Nie jest to możliwe, jeśli wspólnota nie żyje trwale zakotwiczona w celebracji liturgicznej, w której rozwija się i do której dąży („źródło i szczyt życia Kościoła”)[10].

 

INNYMI SŁOWY…

Rabbi Ajzyk, syn rabbiego Jankiela z Krakowa przeżył wiele lat w ubóstwie, co jednak nigdy nie zachwiało jego wiarą w Boga. Aż wreszcie przyśniło mu się, że ktoś nakazuje mu szukać skarbu w Pradze pod mostem wiodącym do pałacu królewskiego. Gdy ten sam sen powrócił po raz trzeci, rabbi Ajzyk przygotował się do drogi i wyruszył do Pragi. Po prawie dwóch tygodniach pieszej wędrówki doszedł do swego celu. Kiedy stanął przed wyśnionym mostem okazało się, że strzeżono go w dzień i w nocy, więc rabbi Ajzyk nie odważył się, by zacząć kopać. Mimo to każdego ranka przychodził w okolice mostu i spacerował aż do wieczora. W końcu zauważył go dowódca strażników i grzecznie spytał, czy czegoś szuka lub na kogoś czeka.

Rabbi Ajzyk opowiedział wtedy sen, który go przywiódł z daleka. Dowódca wybuchnął śmiechem: „A więc w pogoni za snem, zdarłeś biedaku buty, aby się tu dostać! Gdybym ja wierzył w sny, musiałbym jechać do Krakowa, bo raz mi się przyśniło, że mam wykopać skarb pod piecem pewnego Żyda, Ajzyka syna Jankiela. Już sobie wyobrażam, jak by to wyglądało! Musiałbym pukać do wszystkich drzwi, bo tam połowa Żydów ma na imię Ajzyk, a druga połowa Jankiel". I znów zatrząsnął się ze śmiechu.

Rabbi Ajzyk pożegnał go i czym prędzej wrócił do domu, wykopał spod pieca skarb i wybudował synagogę zwaną "Bożnicą rabbiego Ajzyka i rabbiego Jankiela".

Weźcie sobie tę historię do serca – zwykł dodawać rabbi Bunam – i zrozumcie jej przesłanie: „jest coś, czego nie znajdziecie nigdzie na świecie, a jednak jest takie miejsce, gdzie można to znaleźć”[11].

Martin Buber, który zebrał tę chasydzką legendę, mówi dalej: „Istnieje coś, co znajduje się tylko w jednym miejscu, wielki skarb, który można nazwać spełnieniem własnego życia. Miejsce, w którym można go znaleźć, znajduje się tu, gdzie jesteś”[12].

 

1. CHRZEŚCIJAŃSKI WSCHÓD PRZYPOMINA NAM O ŻYCIU LITURGICZNYM

Jako Misjonarz Klaretyn odkryłem na nowo wiele aspektów skarbu mojego powołania wspólnotowego, które – można by rzec – było ukryte za kominem w mojej wspólnocie, a ja nie byłem tego świadomy. Jak w chasydzkiej legendzie musiałem oddalić się od mojego miejsca urodzenia, w jakiś sposób stracić ojczyznę, aby odkryć skarb, który znajdował się tuż przed moimi oczami, we własnym domu.

Zauważa się, że liturgia, czyli duchowość, znajduje największe zainteresowanie w myślach chrześcijan Wschodu. Czasami nawet zarzuca się im, że prawie całkowicie ograniczyli praktykę i intelektualne zainteresowanie wiarą do kultu i liturgii, tak jakby w chrześcijaństwie nie było nic innego. Refleksja i praktyka duszpasterska chrześcijan Wschodu (zwłaszcza prawosławnych) nie wydają się być zainteresowane takimi kwestiami jak ewangelizacja, dialog ze współczesną kulturą, działania społeczne i walka o sprawiedliwość, pokój czy ochronę stworzenia, które dla nas, Latynów, są życiodajne. Oczywiście to oskarżenie jest wypaczeniem i wyolbrzymieniem rzeczywistości. Jednak, jak to często bywa z wszelkimi przesadami, hiperbolizm podkreśla coś prawdziwego i oczywistego. W tym zainteresowaniu liturgią przez chrześcijan Wschodu znajdujemy coś bardzo cennego, co głęboko wpływa na inne wymiary myśli teologicznej i praktyki chrześcijańskiej.

Najlepsze refleksje dotyczą kultu i liturgii, są nie tyle wyjaśnieniem popularnych praktyk czy pustych przepisów, ale świeżą i oryginalną wizją człowieka, jego relacji z ziemią, kosmosem i innymi ludźmi. Pomyśl na przykład o twórczości rosyjskiego myśliciela Pawieła Fłorienskiego, a zwłaszcza o jego pracy „Filozofia kultu”[13]. Zdaniem Fłorienskiego, aby zrozumieć rzeczywistość człowieka lub otaczającego go kosmosu, trzeba wyjść poza naturalistyczny pozytywizm (który mówi: „nie ma więcej wosku niż ten, który płonie”), który nie jest w stanie poznać rzeczy w ich najbardziej radykalnej i prawdziwej prawdzie. „Korzenie tego, co widzialne, tkwią w niewidzialnym, a granice tego, co zrozumiałe – w niezrozumiałym. Uwielbienie jest stałym punktem wszechświata, fundamentem i przyczyną wszystkiego, co istnieje”. Na jednej ze stron tej książki znajdujemy następujące stwierdzenie: „Istnieje odwieczne źródło, które jest jednocześnie sprawcą tego sprzecznego ruchu: ciągłe „tak” i „nie” naszego życia. Jest to krater, w którym lawa nigdy nie jest pokryta kamienną skorupą. Jest to okno otwarte na naszą prawdziwą rzeczywistość, z którego widać inne światy. Jest to wyłom w ziemskiej egzystencji, przez który spływają na niego strumienie z innego świata, odżywiając go i wzmacniając. Krótko mówiąc, tym właśnie jest kult”[14].

Zastanawiając się, w jaki sposób kult i celebracja liturgiczna mogą dotlenić i poszerzyć horyzont relacji wspólnotowych, odnajduję komentarz autora do hymnu śpiewanego na początku liturgii eucharystycznej, rozpoczynającego się słowami: „my, którzy reprezentujemy cherubinów” (Cherubikon)[15]. Liturgia przedstawia nam rzeczywistość, która jest dla nas nieprzejrzysta poza sferą kultu, ale która czyni ją przejrzystą i dostępną[16]. „W każdym z nas jest coś podobnego do cherubina, coś podobnego do boskiego anioła z wieloma oczami, takimi jak świadomość. Ale to podobieństwo nie jest zewnętrzne ani pozorne. To nie jest oczywiste, nie jest cielesne; nie przypomina podobieństwa człowieka do jego portretu. Podobieństwo do cherubina jest wewnątrz, tajemnicze i ukryte głęboko w duszy. To duchowe podobieństwo. W naszej duszy jest wielkie serce, anielskie wnętrze duszy, ale ukryte w tajemnicy i niewidoczne dla oczu ciała”[17].

Zapraszamy do kontemplowania czegoś rzeczywistego, ale niewidzialnego dla powierzchownego i analitycznego spojrzenia. Jesteśmy zaproszeni do odkrycia naszej własnej rzeczywistości i rzeczywistości tych, którzy są wokół nas. To głęboka metanoia, całkowita zmiana widzenia. Liturgia pozwala mi poszerzyć i pogłębić pole widzenia. Nie jestem ślepcem, który niczego nie widzi, ani cyklopem z jednym okiem, które chwyta tylko naskórek rzeczy i ludzi. Właściwie to jestem pełen oczu. Jestem wszystkimi oczami[18] i widzę, jak wielowymiarowa jest rzeczywistość, która istnieje we mnie i w moich braciach, w naszych relacjach ze światem i kosmosem. Nasze zadania na rzecz bardziej sprawiedliwego i ludzkiego świata, w którym wszyscy są traktowani zgodnie z godnością dzieci Bożych, są nie tylko wyrazem naszych dobrych intencji, ale prawdziwym oddaniem czci Bogu, którego chwałą jest życie człowieka (Ireneusz z Lyonu), częścią „uwielbienia po uwielbieniu”[19]. Kult liturgiczny przeżywany we wspólnocie sprawia, że ​​odkrywam skarb, który jest ukryty w moim własnym sercu cheruba oraz w sercu tych, którzy ze mną mieszkają.

Aby widzieć wyraźnie, musisz pozwolić, by światło pochodziło z twojego wnętrza. W tym boskim świetle możesz wyraźnie zobaczyć światło („Twoje światło, Panie, sprawia, że ​​widzimy światło”)[20] i uświadomić sobie prawdziwą tożsamość wszystkiego, co istnieje. Ten brat, którego sposób myślenia lub postępowania czasami wyprowadza cię z równowagi, zły temperament innej osoby, której nie możesz znieść lub ktoś niesprawiedliwie krytykujący cię w zeszłym tygodniu, kogo nie możesz wyrzucić z twojej głowy – wszystko to można zobaczyć innymi oczami, skonfrontować i znieść dzięki głębokiemu doświadczeniu „krateru” liturgii, która oprócz twardej, skalistej i ostrej skorupy ukazuje żywą i ognistą rzeczywistość.

Nie jest to łatwa poezja ani bezcielesna duchowość. Wręcz przeciwnie, mamy do czynienia z głębokimi zasobami wielkiej energii, by wzmacniać relacje, zmieniać ludzi i otwierać możliwości; są oni żyłami świeżej łaski, które są w naszym zasięgu i są nam dane (tak, bracia, to jest dar!!!), aby rehabilitować i ożywiać tych, którzy wyglądali na umarłych. Są tam, zamknięci w starożytnych formułach, których nauczyli się na pamięć. W liturgii Kościoła ukryte są niezliczone skarby.

Kiedy jestem już zmęczony tym, że to zawsze ja jestem tym, który podnosi i porządkuje dom, albo wybacza przykrości, czy też zaprowadza spokój, gdy zaczyna się „konstruktywna” krytyka, kiedy przychodzi pragnienie, by powiedzieć „dość!” i wysłać wszystkich na spacer, z kontemplacyjnego serca wyłania się to, o co wielokrotnie prosiłem Pana w liturgii: „Niech On nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie”[21].

Papież Franciszek przypomniał ostatnio te rzeczy w swoim przemówieniu na posiedzeniu plenarnym Kongregacji ds. Kultu Bożego: „Punktem wyjścia musi być uznanie rzeczywistości świętej liturgii, żywego skarbca, którego nie da się zredukować do gustów, zaleceń czy nurtów, lecz trzeba go przyjąć w pokorze i krzewić z miłością, bo stanowi on niezastąpiony pokarm dla wzrostu Ludu Bożego. W liturgii nie ma miejsca na «zrób to sam». Jest ona objawieniem kościelnej komunii. Dlatego w modlitwach i gestach wybrzmiewa «my», a nie «ja», rzeczywista wspólnota, a nie jakiś idealny podmiot. Gdy tęsknimy za minionymi trendami lub chcemy narzucić nowe, istnieje ryzyko przedłożenia części ponad całością, „ja” przed Ludem Bożym, abstrakcję przed konkretem, ideologię przed komunią i w głębi duszy przyziemne przed duchowym”[22].

Wspólne celebrowanie liturgii oznacza zatem otwarcie się realnej wspólnoty na objawienia kościelnej komunii, na głębokie „my”, zawsze zagrożone egoizmem, ideologiami i światowością. Musimy otworzyć te okna, które dają dostęp do innego, świeżego i życiodajnego powietrza. Jest wiele życia, wiele możliwości przebaczenia i wiele możliwości przemiany w liturgii Kościoła. I to nie dlatego, że nam się to podoba, ale dlatego, że jest to przede wszystkim anamneza – wspomnienie Żyjącego – którego siła i możliwości pozostają wszechmocne. To On powołał nas do tej wspólnoty i dał nam siebie nawzajem. Kiedy wspólnota gromadzi się, aby ożywiać i przypominać sobie Jego obecność i działanie, błogosławić i czcić Jego zamiary, wtedy szczyt tego, kim naprawdę jesteśmy, zostaje ujawniony w głębi każdego człowieka i w głębi grupy. Odkrywamy za twardą skorupą tego, co widzialne, magmę łaski, przebaczenia i entuzjazmu, które nadają sens wszystkiemu, czym jesteśmy i co robimy.

 

2. ADOROWAĆ, BŁOGOSŁAWIĆ, GŁOSIĆ

Wystarczy otworzyć Mszał i opowiedzieć, z jaką częstotliwością pojawiają się te czasowniki - uwielbienie, chwała i głoszenie - ponieważ są one ściśle związane z liturgiczną czynnością Kościoła. Wszystkie one są częścią fundamentu liturgii: dziękczynienia. Nie są to tylko puste wyrażenia. W nich wyraża się wiara wspólnoty i sposób jej spotkania z Bogiem życia (lex orandi, lex credendi). Powtarzając te słowa i wpuszczając je do serca, stają się modus credendi et vivendi, sposobem wiary i życia. Adoracja, uwielbienie i głoszenie chwały Bożej są równoznaczne z mówieniem, że kiedy wychwalamy, błogosławimy i głosimy dzieło Boga, stajemy się tym, kim naprawdę jesteśmy.

 

2.1. ADOROWAĆ

Na ścianach budynku Palatynatu w Rzymie (Domus Gelotiana) widnieje napisane po grecku graffiti, które zostało odkryte w 1857 roku (był to najczęściej używany język ulicy pod koniec I wieku). Na rysunku widać młodego mężczyznę, prawie dziecko, który stoi przed ukrzyżowanym mężczyzną z głową osła. Obok znajduje się napis: „Alexamenos sebete Theon (Alexamenos wielbi swojego Boga)”. Dom był czymś w rodzaju internatu dla dworu cesarskiego. Alexamenos był chrześcijaninem i jego towarzysze, którzy o tym wiedzieli, wyśmiewali go w ten sposób.

To, co nas tu interesuje, to czyn młodego chłopaka: sebete, to znaczy czcić, wielbić. Jak ten młody chrześcijanin oddaje cześć swemu Bogu? Rysunek przedstawia osobę, która przykłada rękę do ust, a następnie kieruje ją do ukrzyżowanego. Innymi słowy, „adorować: ad-ora-re” oznacza wysunięcie ust (os-oris) do przodu, lub inaczej mówiąc, całowanie, składanie pocałunków tym, którym szanujesz i czcisz.

Zatrzymuję się na tym geście, ponieważ kiedy mówimy o adoracji, zwykle instynktownie myślimy o kolanach lub zgiętych plecach jako gestach wyrażających głęboki szacunek. Nigdy byśmy nie pomyśleli, że ma to związek z ustami i pocałunkami.

Adoracja jest zatem spontanicznym ruchem, który wywołuje zdziwienie, zdumienie i zachwyt, kiedy czuję się kochany, wybrany i otoczony czułością i współczuciem Boga, który zaprasza mnie do bycia Jego przyjacielem. Spotkanie Go i adorowanie (okrywanie Go pocałunkami) jest tym samym. Wspólnota, która żyje swoim wyborem i doświadczeniem spotkania z Bogiem, poruszana Jego słowami, Jego tajemnicą i tęsknotą za relacjami z ludźmi jako niezasłużonym i wielkim darem, adoruje to, co ją przewyższa („jest to doskonałe a ja tego nie ogarniam”) i żyje zawsze w zachwycie, z „och!” w sercu na ustach.

W pomieszczeniu obok tego z graffiti na ścianie, inna ręka napisała po łacinie: „Alexamenos fidelis” „Alexamenos jest wierny”. To prawdopodobnie odpowiedź tego samego młodego człowieka lub kogoś, kto go dobrze znał. Adoracja umacnia wierność nie dlatego, że umacnia nasze chęci, ale dlatego, że zachęca nas do kontemplacji dzieła Boga, ukrytego w wydarzeniach naszej historii i tych, którzy nas otaczają. Adorowanie Boga, który jest wierny i który nieustannie zachowuje miłość i przymierze, prowadzi nas do nadziei, że z naszej wspólnoty może wyjść wiele dobrego. Pomaga nam dostrzec setki szczegółów (być może tysiące!) Bożej wierności w codziennym życiu, a także na niezliczone gesty uwagi, czułości, dyskrecji, przywiązania, delikatności i wierności braci.

Zwykle naszą tradycyjną formą adoracji jest Adoracja Eucharystyczna i zwykle ograniczamy ten termin do tego momentu pobożności liturgicznej, ale oznacza on znacznie więcej. Jest to alternatywny sposób patrzenia na życie i stawiania mu czoła; myślenie o relacjach i służba ludziom w naszej misji apostolskiej. Wszystko czynimy od Boga, z Bogiem i w Bogu („Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie”)[23]. Ponieważ wszystko zaczyna się w Nim, porusza się w Nim i osiąga w Nim punkt kulminacyjny.

Adoracja – jak przypomniał Papież Franciszek uczestnikom Kapituły Generalnej 2015 – jest kontrkulturowa w świecie skuteczności, w którym wszystko jest negocjowane, wszystko się zmienia i wszystko można skopiować i podrobić. Dla Papieża Franciszka adoracja to „być, tak po prostu, przed Bogiem – to jedyne, co nie ma ceny, nie jest negocjowane, nie ulega zmianie… A wszystko, co poza Nim, jest papierową podróbką lub bożkiem”. Przychodzi mi na myśl kilka konkretnych rzeczy, w których adoracja może głęboko wpłynąć na relacje społeczne, poszerzając i pogłębiając je, czyniąc je bardziej ludzkimi i bożymi:

  • Być tak po prostu. Wszyscy mamy doświadczenie, że najtrudniejsza część adoracji to samo bycie tam. Nie wychodzić, nawet jeśli nie bardzo dobrze wiesz co robić; nudzisz się lub nie „czujesz” niczego… Adoracja pomaga utrzymać stabilność w tak niestabilnym świecie, w tak ulotnych i zmiennych relacjach. Sprzyja nowej formie Stabilitas in Communitate, będącej wyrazem wierności Temu, który powołał nas do „osiągnięcia osobistej pełni[24] z tymi konkretnymi osobami.
  • Marnowanie czasu. Kiedy adorujemy Pana, mamy poczucie, że nic nie robimy, poświęcamy się czemuś, co nie jest warte zachodu, bezużyteczne. Adoracja pomaga nam zrozumieć ten wymiar naszego życia wspólnotowego. Bycie razem często wymaga od nas marnowania czasu, poświęcania się rzeczom pozornie bezużytecznym, których nikt nie ceni, nikt nie pożąda i nikt za nie nie płaci. Prawdziwe relacje międzyludzkie są utkane z rytuałów, które są powtarzane, ponieważ czynią nam dobro i uczłowieczają (przebywanie razem, wspólna modlitwa, wspólne jedzenie, wspólne świętowanie). Aby te rytuały były skuteczne, wymagają dużo czasu: przygotowań, szczegółów, odłożenia zegarka i planów… Mieć czas dla innych, to powiedzieć im, że są najcenniejszą rzeczą, jaką mamy. Adoracja Boga, który zawsze ma czas dla człowieka, uwalnia nas od niewoli zegarka, stresujących harmonogramów i pozbawionego życia, pustego rytualizmu oraz pomaga nam docenić to, co jest naprawdę potrzebne i ważne.
  • Bardzo aktywna pasywność. Adoracja jest czynnością bierną. Podkreśla nie to, co robimy dla Boga, ani to, co Mu mówimy, ale to, co On robi i mówi, jak działa w naszej historii. Adoracja prowadzi do stylu życia, który jest bardziej skoncentrowany na przejściu Boga przez nasze życie osobiste i wspólnotowe. Powinniśmy bardziej zwracać uwagę na Boże pasywności niż na nasze „działania” w imieniu Boga. Życie adoracją jako forma duchowości pomoże nam pozwolić Bogu być Bogiem, dając Mu coraz więcej miejsca i czasu w naszych programach działaniach. Tylko dzięki adoracji rozumiemy piękne słowa o. Klareta „Ktoś powie, że na tym świecie kocha Boga, i cieszy się, jeśli Bóg jest Bogiem i że jest kochany i służy mu cały świat, i jest smutny, kiedy Bóg jest obrażany i krzywdzony. I stara się sprawić, by był znany, kochany i służono Mu oraz aby zapobiec jak największej liczbie grzechów”[25]. Ci, którzy adorują Boga w ten sposób są napełnieni Jego światłem i przemieniającym pięknem oraz świadczą o Bogu „bez słowa, bez wymawiania, bez dźwięku głosu”[26].

 

2.2. BŁOGOSŁAWIĆ

Objawienie judeochrześcijańskie można podsumować czasownikiem „błogosławić”, wraz z jego formami pochodnymi. Pomiędzy Starym a Nowym Testamentem pojawia się w Biblii nie mniej niż 617 razy. Od samego początku Bóg błogosławi wszystkiemu, co stworzył[27]. Błogosławieństwo jest równoznaczne z życiem, dającym możliwość poczęcia życia, bycia płodnym i cieszenia się życiem. W Piśmie Świętym znajdujemy co najmniej 3 formy błogosławieństw:

  • Błogosławieństwa, jakich życzymy sobie nawzajem. Błogosławić kogoś to życzyć mu życia, szczęścia, radości i spełnienia. To radować się, że druga osoba żyje i jest szczęśliwa. To nie są tylko puste słowa lub uprzejmości. Błogosławieństwo angażuje mnie w to, co mówię. Zobowiązuję się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby tak się stało. Ten, kto błogosławi swego brata, myśli i mówi o nim dobrze oraz zwraca się do niego z szacunkiem, miłością i współczuciem. Jest szczerze zadowolony z jego sukcesów i żałuje niepowodzeń. Błogosławić to szanować i ożywić nasze relacje słowami, czynami i drobiazgami, bez wymagania doskonałości, lecz „przyjąć ograniczenia wszystkich, niosąc je w sercu i na modlitwie jako zadaną ranę przez przykazanie miłości”[28]. To przykazanie prosi nas: „Błogosławcie tym, którzy was przeklinają”[29], „Błogosławcie a nie złorzeczcie”[30]. Przeklinać to wykluczać z życia, to życzyć śmierci, mówić komuś słowa lub pragnienia: „Ziemia byłaby piękniejsza bez ciebie. Byłoby lepiej, gdybyś nie istniał”. Dlatego chrześcijanin – jako syn Ojca w niebie – nigdy nie może być dawcą przekleństwa i śmierci.
  • Błogosławieństwo skierowane do Boga. Logicznie rzecz biorąc, nie chodzi o życzenie Bogu czegoś dobrego, czego On nie posiada. Kiedy Izrael błogosławi Boga, uznaje, że wszystko od Niego otrzymuje. To błogosławieństwo jest szczególnie związane z owocami ziemi, w których Boże błogosławieństwo staje się widoczne. Nasza liturgia eucharystyczna zapożyczyła te formuły z hebrajskich rytuałów błogosławieństwa: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże Wszechświata, za ten chleb…. za to wino”. W tym błogosławieństwie nabieramy świadomości bycia dłużnikami, otrzymywania wszystkiego od Boga. Nie możemy niczego przywłaszczyć, ponieważ to nie jest nasze. Błogosławieństwo stawia rzeczy na swoim miejscu. Dlatego każdy zaimek dzierżawczy, szczególnie „mój”, jest bluźnierstwem, jak przypomina nam Paweł: „cóż masz, czego byś nie otrzymał [oczywiście od Boga]?”[31]. Wspólnota, która błogosławi Boga, który napełnia ją błogosławieństwami, jest wspólnotą, w której każdy czuje się dłużnikiem i nie ma prawa stawiać wymagań innym. Jest wspólnotą, w której dziękuje się za wszystko i żyje się łaską i troską o to, co należy do Boga, a zatem do każdego. Błogosławieństwo wyraża się w dzieleniu się wszystkim jako łaską, z poczuciem humoru i czułym miłosierdziem, ucząc się akceptowania lub pokonywania wielu niedoskonałości i ograniczeń. Błogosławimy Boga za czas, który nam daje i za wszystkie chwile (Liturgia Godzin), które zawsze są czasem łaski i błogosławieństwa. Psalmy pomagają nam wychwalać różne wzloty i upadki życia: przepełnienie radością lub przytłaczającą depresję, gdy ktoś czuje samotność w „jałowym wołaniu na pustkowiu” lub radość, będąc „duszą towarzystwa, śpiewającą pieśni pochwalne w zgiełku uczty”. Błogosławieństwo i uwielbienie Boga uświadamia nam moment osobistego i wspólnotowego doświadczenia zbawienia, przejście Boga przez nasze życie jako źródła życia i łaski na wszystkie nasze godziny, z których każda ma swój własny smak.
  • Boże błogosławieństwo dla nas. Każdy nowy rok rozpoczynamy pięknym błogosławieństwem z Księgi Liczb[32], którą daje nam Liturgia. Kapłani w świątyni po złożeniu ofiary błogosławili nią lud. Jest ona wypełniona obrazami bliskości i siły Boga, który troszczy się o nas, chroni nas, okazuje nam swoją łaskę i jako zwieńczenie daje nam swój pokój (Szalom), „pełnię, do której jesteśmy powołani”. Bóg zapewnia nas o swojej życiodajnej i satysfakcjonującej obecności, a wspólnota czuje się błogosławiona, zrehabilitowana i uzdrowiona z ran. Boży pokój, najlepsze błogosławieństwo, jest wielkim darem dla ludu („Ja skieruję do niej pokój jak rzekę” (Iz 66, 12); „Pan pobłogosławi swój lud pokojem” (Ps 29, 11)), który dopełnia ludzkie relacje przebaczeniem. Przebaczenie jest, wraz z dziękczynieniem, jednym z podstawowych filarów budujących i podtrzymujących wspólnotę. Prawdziwe przebaczenie przezwycięża zarówno fanatyczną, wspólnotową utopię, w której nie ma miejsca na słabości i czasu na niezdarność, jak i rozczarowany pesymizm, który mówi: „tu nie ma żywych”. Boży dar pokoju daje nam bezwarunkowe Boże przebaczenie, w którym uczymy się przebaczać sobie nawzajem. W naszych relacjach wspólnotowych powinniśmy dać więcej miejsca na wspólnotowe sprawowanie przebaczenia, abyśmy byli świadomi rzeki łaski i miłosierdzia, którą Bóg wypuszcza do nas jako kanał Jego błogosławieństwa. Tylko w ten sposób możemy naprawdę wzajemnie się błogosławić bezwarunkowo ofiarowanym przebaczeniem.

 

2.3. GŁOSIĆ

Liturgia, poprzez gesty, słowa, pieśni i ciszę głosi dzieło Boże. Podczas Liturgii Eucharystycznej w Liturgii Słowa, a zwłaszcza w Ewangelii, ma miejsce wielkie głoszenie, jednak cała Liturgia głosi chwałę Bożą. Wspólnota misjonarska, przez swój styl życia, słowa i czyny jest powołana do głoszenia „dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła”[33]. „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci”[34]. Od dawna szukaliśmy sposobów, aby być wymownymi znakami miłości Boga w naszym świecie. Staramy się bardziej celowo uchwycić sposoby i postawy życia, aby głosić Ewangelię w wiarygodny sposób. W kontekście silnego sekularyzmu należy pilnie przemyśleć proroctwo naszych słów i naszego sposobu życia, zwłaszcza wspólnotowego, jako wielkiego głoszenia przejścia ze śmierci do życia.

Być może dziś, wobec rzeczywistości tak niewrażliwej na religijne i moralne propozycje dialogu, konieczna jest terapia szokowa, podobna do terapii stosowanej przez „szaleńców Bożych” (jurodiwów) wschodniego chrześcijaństwa, którzy swą naiwnością i kontrkulturowym stylem życia wywrócili do góry nogami wartość pieniądza, władzy czy próżnej chwały. To, co jest naprawdę pilne, aktualne i skuteczne, to włączyć współczesnych ludzi do życia w Duchu. Kiedy mówimy o duchowości jako o pilnej i skutecznej propozycji na nasze czasy, mamy na myśli połączenie z naszą najgłębszą rzeczywistością, w której rzeczywistość Boga jest żywa. W tym celu konieczne jest domaganie się od naszego osobistego i wspólnotowego stylu życia przezwyciężenia ducha podejrzliwości i wzajemnej rywalizacji. Prawdziwa miłość do innych pomaga nam odzyskać pewien rodzaj nowej niewinności lub świadomej naiwności, która przyjmuje innych, kimkolwiek są, bez podejrzeń. Nasz zachodni świat wychował nas w nieufności i dlatego wydaje się, że musimy być podejrzliwi i kontrolować innych, aby nie doświadczyć bólu, który wywołał w nas radykalny brak zaufania.

Nasze prorockie i alternatywne wspólnoty są wezwane do odzwierciedlenia w swoim stylu życia i misji miłości trynitarnej: „Życie braterskie ma odzwierciedlać głębię i bogactwo tej tajemnicy, tworząc ludzką przestrzeń, zamieszkałą przez Trójcę Przenajświętszą, która rozlewa w historii dary komunii, właściwe dla trzech Boskich Osób”[35].  Wspólnota utworzona na wzór miłości trynitarnej stanowi otwartą przestrzeń dla innej rzeczywistości, w której wiele osób cierpiących na „relacyjną anoreksję”[36] może zostać uzdrowionych. Wspólnota, która po cichu głosi możliwość przeżywania tej świadomej naiwności, w stylu Franciszka z Asyżu lub o. Klareta, współczującego i łagodnego, i potrafiącej zawsze dostrzec w innych więcej wartości niż wad[37]. Dziś trzeba głosić model życia charakteryzujący się prostotą, solidarnością, przebaczeniem, modlitwą, pracą, życzliwością i czułością, do których dochodzimy dzięki relacjom, które wynikają z prawdziwej i głębokiej komunikacji, która obejmuje uczucia, emocje, troski, pragnienia, a także pomysły i refleksje.

 

ZAKOŃCZENIE

Wspólnota, która adoruje, błogosławi i głosi nadzieję w Bogu życia, jest wymownym świadectwem obecności miłości Boga jako „objawienia komunii” (Papież Franciszek) pośród nas. O. Klaret przeżył to doświadczenie wspólnotowe na Kubie i pełen zdumienia działaniem Ducha Bożego w braciach, z którymi mieszkał, woła: „Nie wiedziałem, dlaczego tak postąpiłem, ale z czasem przekonałem się, że było to wynikiem szczególnej łaski życzliwości, jaką obdarzył mnie Pan… i nie mógł dać mi żadnego innego powodu do powiedzenia: Digitus Dei est hic[38]. Wspólnota misjonarzy mieszkających z o. Klaretem na Kubie budzi podziw ich ciężką pracą, pokojem, harmonią, otwartością i gościnnością. Arcybiskup uznaje, że Bóg błogosławi środki, których użył do osiągnięcia tego celu, a rezultat jest godny podziwu, ponieważ czuje się działanie Boga: wspólnota stała się miejscem, w którym świadczy się i kontempluje chwałę Boga i doświadcza owoców takich jak harmonia, pokój i radość.

 

DO REFLEKSJI OSOBISTEJ I WSPÓLNOTOWEJ

 

1. Po przeczytaniu powyższego tekstu w jaki sposób czujesz się wezwany do zmiany lub pogłębienia swojego spojrzenia na wspólnotę w wymiarze liturgicznym?

2. Czy jesteś przekonany, że Bóg naprawdę wzywa cię do osobistej pełni we wspólnocie misjonarskiej? A może jest to po prostu nierealna utopia?

3. Ile poświęcamy czasu, troski i sumienności na przygotowywanie liturgii wspólnotowej?

4. Czy dbamy o naszą kaplicę? Jaką część budżetu Wspólnoty wydajemy na nią?


(1) Przeznaczmy jeden wieczór na adorację eucharystyczną, dbając o ciszę, śpiewy i umieszczając przy ołtarzu duże zdjęcie wspólnoty lub zdjęcia każdego z braci.

(2) Na spotkaniu wspólnotowym (może to być dzień rekolekcji) modlimy się Modlitwą do Ojca z Modlitewnika Klaretyńskiego, n. 68. Ktoś czyta tekst z Ewangelii św. Mateusza 6,19-23, a po chwili ciszy ktoś inny czyta legendę o rabinie Eisik ben Jekel.


- Rozmawiamy o tym, gdzie może być ukryty skarb naszego życia i dlaczego nasze oczy go nie odkrywają. Czy kiedykolwiek mieliśmy takie doświadczenie jak o. Klaret, odkrywając, że „palec Boży” był w jakimś wydarzeniu, miejscu lub osobie we wspólnocie?

- Mówimy dobrze i błogosławimy Boga za coś dobrego, co odkryliśmy u jednego z braci we wspólnocie.

- Prosimy wzajemnie o przebaczenie i wzywamy Bożego przebaczenia formułą liturgiczną: „Niech się nad nami zmiłuje Bóg Wszechmogący…”.

- Kończymy modlitwą n. 71 z Modlitewnika Klaretyńskiego.

 

   PRZYPISY

[1] O. José Cristo Rey García Paredes CMF, Inna wspólnota jest możliwa. Claretian Publications, Madryt, s. 179.

[2] CC 12.

[3] Carlos González Vallés SJ, La comunità croce e delizia. Le gioie e le difficoltà del vivere insieme. Pauline, Milan, 1995, s. 132.

[4] Amedeo Cencini FDCC. „… Come rugiada dell’Ermon…” La vita fraterna comunione di santi e peccatori. Pauline, Milan, 1998. s. 322.

[5] Ps 133, 2.

[6] J 11,52

[7] Dz 2,1-11

[8] Dz 2,42

[9] 1 Kor 11,26

[10] SC 10. LG 11.

[11] Martin Buber. Droga człowieka według nauczania Chasydów. Warszawa 1994, s. 53-54.

[12] Tamże.

[13] Por. Pawieł Fłorienski. La filosofia del culto. A cura di Natalino Valentini. San Paolo, Cinisello Balsamo. 2016, s. 586.

[14] Tamże, 70.

[15] „My, którzy mistycznie reprezentujemy Cherubinów, i którzy śpiewacie Życiodajnej Trójcy trzykrotnie święty hymn, odłóżmy teraz na bok wszystkie ziemskie troski abyśmy przyjęli Króla wszystkich, eskortowane niewidocznie przez anielskie zakony. Alleluja, alleluja, alleluja” (Boska liturgia św. Jana Chryzostoma i św. Bazylego Wielkiego).

[16] Kategoria przezroczysta, która jest zgodna z tą orientalną lekturą, jest używana przez myśliciela, który wydaje się być po przeciwnej stronie tak „liturgicznych” koncepcji, jak Leonardo Boff. Dla niego, pomiędzy niedostępną Transcendencją a zamkniętą w sobie Immanencją, istnieje przestrzeń Transparencji, szereg immanentnych rzeczywistości, które stawiają nas w kontakcie z wzniosłością, która jest poza tymi rzeczywistościami, ale jest już w nich obecna. Por. Leonardo Boff, Sakramenty Kościoła. Instytut Wydawniczy PAX, 1981.

[17] „Jesteśmy jak gliniane szklanki, wypełnione błyszczącym złotem. Z zewnątrz jesteśmy sczerniali i poplamieni, wewnątrz wręcz przeciwnie, lśnimy promienistym światłem. Jesteście właśnie tacy, bracia. Zdejmijcie szatę zewnętrzną człowieka, a ujrzycie ciało poddane pokusom, chorobom i śmierci. Jeśli usuniesz także ciało, zobaczysz grubą warstwę grzechów, jakby to była rdza, która koroduje dusze. Ale jeśli później ta obrzydliwa, zgniła część ciała zostanie również usunięta z duszy, wtedy tam, w samym środku duszy, zobaczysz Anioła Stróża. Swoimi wieloma oczami widzi każde z twoich minimalnych pragnień, rejestruje każdą myśl o człowieku. Oto święta matryca ludzkiej duszy, prawdziwe ja człowieka. To święta, tajemnicza świątynia, która lśni niebiańskim pięknem. W Nim mieszka Duch Święty. W dzień i w nocy nieustannie wstawia się za nami niewysłowionymi jękami. (…) Człowiek jest święty w głębi duszy; został uświęcony, ponieważ Bóg go uświęcił, obojętny na zewnętrzny brud. (…) A czy człowiek nie jest ikoną Boga? Tak jak ikona, poza kolorami i symbolami, ukrywa dobroczynną moc Boga, tak też poza ciałem człowieka i poza jego grzeszną duszą żyje w wewnętrznej świątyni, w świadomości, Duch Święty wielu oczu. (…) Królestwo Niebieskie jest boską częścią ludzkiej duszy. Znaleźć ją w sobie i w innych, przekonać się na własne oczy o świętości Bożego stworzenia, o dobroci i miłości ludzi, jest wiecznym szczęściem i życiem wiecznym”. Pawieł Fłorienski, Radost ’naveki (Radość na wieki) w: Bogolovskie Trudy (Prace teologiczne) 23 (1982), s. 317-318.

[18] Od samego początku monastycyzm był porównywany do życia anielskiego. Aniołowie, zgodnie z tradycją, są pełni oczu. „Bądź pełen oczu” to prowokacyjne zaproszenie Besarióna, Ojca pustyni, który oślepł, gdy się zestarzał, mimo że jego oczy, paradoksalnie, stawały się coraz większe. Krótko przed śmiercią, odpowiadając młodemu nowicjuszowi, powiedział, że mnich musi być „holos oftalmos”, to znaczy wszystkimi oczami. Ci, którzy czują się jak aniołowie, pełni oczu, potrafią dobrze widzieć i odkrywać nieoczekiwane źródła nowości, witalności i wdzięku, podczas gdy inni widzą tylko rutynę, dekadencję lub śmierć.

[19] Nazywa się to często akcją społeczno-charytatywną Kościołów Prawosławnych. Kult eucharystyczny prowadzi do bezinteresownej służby potrzebującym, którym jest sam Chrystus.

[20] Ps 35.

[21] III Modlitwa Eucharystyczna.

[22] Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej, Przemówienie Ojca Świętego Franciszka do Uczestników Zgromadzenia Plenarnego Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, www.vatican.va.

[23] To jest ostateczne źródło entuzjazmu misyjnego wspólnoty. Wiedząc, że jesteśmy jacy jesteśmy, zawsze jesteśmy Bogiem, ponieważ „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz. 17:28; Prefacja niedzielna VI).

[24] CC 12.

[25] Mss. Claret, II, 10 w: Św. Antoni M. Klaret, Autobiografia. Ed. Claretiana, Buenos Aires 2008, s. 658.

[26] Ps 18, 4a.

[27] Rdz 1, 22.28.

[28] Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Escrutad, n. 13.

[29] Mt 5, 44; Łk 6, 28.

[30] Rz 12, 14.

[31] 1 Kor 4, 7.

[32] Por. Lb 6, 22-26.

[33] 1 P 2, 9.

[34] 1 J 3, 14.

[35] VC 41.

[36] Katia Roncalli w: Consecrazione e Servizio, 1 (2013), s. 40.

[37] Por. Aut. 33-34.

[38] Nasz dom wzbudzał podziw wszystkich przybyszów z zewnątrz, którzy nas odwiedzali. Wspominam o tym, ponieważ wydałem polecenie, aby każdy zewnętrzny ksiądz, który przyjechał do miasta, był gościem w mojej rezydencji, bez względu na to, czy tam byłem, czy nie, tak długo, jak długo chciał zostać (…) i wszyscy znaleźli miejsce w moim Pałacu i przy moim stole; wydaje się, że Bóg przyprowadził ich, aby zobaczyli ten cudowny spektakl. Nie mogli nie zauważyć, że nasz dom był jak ul, wszyscy przychodzili i wychodzili na moją prośbę i wszyscy byli całkiem zadowoleni i szczęśliwi. Osoby postronne zawsze były zdumione jego widokiem i chwalili Boga. Często się zastanawiałem, jak to możliwe, że tak dużo pokoju, radości i harmonii panowało przez tak długi czas w tak licznym gronie. W końcu zawsze powtarzałem to samo: Digitus Dei est hic [Jest w tym Palec Boży]. To jest szczególna łaska, którą Bóg dał nam w swoim nieskończonym miłosierdziu i dobroci. Wiedziałem, że Bóg błogosławi wysiłki, jakie podejmowaliśmy, udzielając nam tak szczególnej łaski (Aut. 607-609).

 

©2024 Misjonarze Klaretyni Prowincja Polska. Wszelkie prawa zastrzeżone
Zadaj pytanie on-line